Komentarze: 14
Było bardzo miło. Muzyka taka jak lubię, tańce, wygłupianie się, żartowanie ze wszystkich i ze wszystkiego. W pewnym sensie wrócił dawny czas, to jak film przewijany do tyłu. Tylko trochę mniej uszkodzony. Fragmenty pogubione, ale to nic.
- 'Jagoda, jak ty się zmieniłaś', 'co u ciebie?', 'kopę lat!', 'zbieg okoliczności?!', 'gdzie ty się podziewasz?' 'to co, wracamy na stare śmieci?'....
- Tak, tak zmieniłam się.
- U mnie nic ciekawego.
- Nie kopę, tylko kilka lat.
- Nie zbieg okoliczności, wiedziałam, że tu wszyscy będziecie.
- Podziewam się nadal w tym samym miejscu, tylko już inaczej.
- I nie wracam na stare śmieci...
Był zaskoczony moim prezentem. Na szczęście w pozytywny sposób. Odetchnęłam z ulgą. A On uśmiechał się, uśmiechał, wpatrując właściwie w siebie, tylko w gorszej wersji i jego oczy błądziły po płótnie, tak jakby dowiedział się dopiero jak wygląda. Zażartowałam, że za chwilę popadnie w narcyzm. Postawił obraz pod scianą.
Powoli pustoszał dom, większość zbierała się do wyjścia. Siedziałam w fotelu. W głowie miałam kłębowisko myśli, straszny szum, od tych wszystkich rozmów, no nie tylko od rozmów. Stanowczo za dużo się dowiedziałam.
Przysiadł się. Za wszelką cenę, nie chciałam zaczynać drążyć temtu o Niej. W końcu to Jego urodziny, przykre sprawy na bok, nie ma czasu na zamartwianie się. Tylko On sam zaczął. W sumie tylko On mówił. A ja zaciskałam zęby i wpatrywałam się w niedokończony tort, butelki i na ciemne niebo usiane gwiazdami. Bo okno było otwarte.
I wtedy powiedziałam Mu, myśl którą zawsze noszę przy sobie.
- Nikomu nie wolno drżeć przed nieznanym, gdyż każdy jest w stanie zdobyć to, czego pragnie i to, czego mu potrzeba. Lękamy się utracić to, co już posiadamy - nasze życie czy nasze plany. Jednak ta obawa znika, gdy tylko zaczynamy pojmować, że nasze losy, tak jak i losy świata, spisane zostały tą samą Ręką.
Wszystkiego najlepszego.
Usmiechnęłam się i wyszłam.