Komentarze: 6
Usiadłam na środku pokoju. Z głową lekko uniesioną do góry, spoglądałam na niebo. Wydawało mi się zimne i takie.. obce. Jak nigdy dotąd. Sztaluga stała w szafie, chyba za karę, więc od niechcenia wzięłam kartkę, wybrałam z kubka gruby pędzel, przygarnęłam do siebie farby. Przez chwilę trzymałam pędzel nad kartką, nim zdałam sobie sprawę, że nawet nie pomyslałam, co chcę namalować. Gdy zamykałam oczy, kształty i kolory zlewały się w wielkie plamy w mojej głowie, były krzykliwe i nieposłuszne.
Przesunęłam pędzlem po czerwonej farbie i postanowiłam dać sobie chwilę. Wciąż nic. Opuściłam pędzel na papier, a czerwone strużki farby natychmiast rozproszyły się we wszystkich kierunkach, tworząc bezkształtną plamę pośrodku kartki..
Zupełnie nijaką plamę..
A ja nie mogłam już uratować tego malowidła.. nie mogłam.
.