Archiwum 20 lutego 2006


lut 20 2006 Przesiąknięte serca miast..
Komentarze: 12

Wczorajszy samotny wieczór. Jedynym towarzyszem stał się Karton Soku Grejpfrutowego. Wpatrywałam się w Niego, rozmawiałam z Nim nawet! Odpowiedział mi jedynie wyniosłym milczeniem i czymś w rodzaju pogardy. Takie miałam wrażenie. Swoją drogą, to Karton Soku Grejpfrutowego może kimś gardzić? Chyba nie. Chociaż nie jestem pewna. Niczego nie mogę być pewna. Bo czy mogę przewidzieć jutrzejszy koniec świata (jeśli takowy ma zamiar nagle u Nas zawitać)?

Nie.

Czy mogę zobaczyć jakimś Magicznym Wewnętrznym Okiem, czy jutro ktoś zginie, czy stanie się jakaś tragedia, a może zupełnie odwrotnie..?

Nie mogę.

Lecz ta bezradność jest uzasadniona. Każdy ją ma, więc czuję się z tym lepiej.

*

Nie wiedziałam jaki ruch uczynić, aby dobrze zacząć. Nie lubię początków, bo są najtrudniejsze, choć rozwinięcie też przyprawia kłopotów. Zakończenie ma podobno przynieść ulgę i jednocześnie satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. A jeśli tak nie jest? Jeśli tak nie jest.. to wiem i utwierdzam się w przekonaniu, że nie tylko początek jest trudny, ale i inne etapy przejściowe.. Niestety.

W końcu jednak zrobiłam to. Kreska, która miała być zdecydowana i dominująca była jedynie nieśmiałą, cienką linią, starającą się jakby.. wchłonąć się w płótno. Zniknąć, nie wystawiać się na pośmiewisko, nie narażać na wyśmianie.. Żal mi się zrobiło tej kreski.

Po chwili nie było się czego wstydzić.. z kreski powstał piękny motyl wzlatujący nad śmietniskiem. On – oznaka piękna, które chce za wszelką cenę przyozdobić smutny krajobraz surowego przedmieścia..

*

Mrugam do Was jednym okiem, a potem drugim. I uśmiecham się. Uśmiech jest podobno zaraźliwy. Nawet ten całkowicie wirtualno-blogowy:)

black.rainbow : :