Komentarze: 11
Postanowił, że się przejdziemy - ok. Na nic zdały się moje argumenty, że zimno, że głowa mnie boli (małe kłamstewko), że zimno, że spać mi się chce, że zimno i tak dalej. Na siłę wręcz wyciągnął mnie z domu, gdzie jeszcze z progu krzyczałam, że może Ona, Która Jest Jego chce się przejść - tylko coś zamruczał i dalej dzielnie ciągnął mnie za rękę i w końcu jak zwróciłam Mu uwagę, że mnie to nieco boli, to puścił tak raptowanie, że się przewróciłam. Każdej akcji towarzyszy reakcja, czy jakoś tak. No właśnie. Więc jak już się podniosłam z zimnej ziemi, nieudolnie, ale się podniosłam, poszłam na ten spacer i grzecznie maszerowałam koło Niego.
On: Masz jakieś małe marzenie?
Ja: Tak, żeby mieć maszyne do robienia waty cukrowej w swoim pokoju..
Niestety, nic innego mi nie przyszło do głowy, a to marzenie, jest wbrew pozorom zgodne z prawdą. Tak sobie ostatnio ubzdurałam, że w sumie cudownie byłoby, gdybym mogła robić sobie sama ten słodki puch, którego nałogowo jadłam jak byłam mała. Kiedyś sobie pewnie takie cóś zakupię..:)
Buźka.